Dowiedz się co uczestnicy mówią po zakończonym przez nich weekendzie Outback.
Okres dojrzewania to trudny czas dla wielu młodych ludzi i takim był też dla mnie. Zrodziło to we mnie pragnienie, by dostrzegać potrzeby emocjonalne swojej dorastającej córki.
W praktyce okazało się, że nie jest to zawsze takie proste. Czasami oczekiwania jakie miałam względem Danielki nie pozwalały mi dostrzegać jej potrzeb jako nastolatki. Mimo, że nasze relacje nigdy nie były złe, to wiedziałam, że różnią się one od tego jak je sobie wcześniej wyobrażałam.
Gdy w czerwcu 2016r otrzymałyśmy zaproszenie na Outback chętnie zgodziłyśmy się. Spędzone tam chwile, to co wspólnie przeżyłyśmy i doświadczyłyśmy pozwoliło mi spojrzeć na Danielę w inny sposób. Pobyt na Outbacku pozwolił nam z właściwej, czyli Bożej perspektywy patrzeć na siebie. Być bardziej wyrozumiałymi dla siebie nawzajem , a gdy czasami się nie uda, to dawać sobie kolejną szansę.
Nadal zależy mi na jej rozwoju i edukacji, ale w wielu sytuacjach potrafię odpuścić, stawiając naszą relację na pierwszym miejscu. Spędzony tam czas stworzył dobrą okazję do tego, bym dostrzegła, że Danielka chce w wielu sytuacjach mnie wspierać, co pozwoliło mi w pewnych obszarach spojrzeć na córkę jak na partnerkę.
Dzisiaj więcej ze sobą rozmawiamy, obu zależy nam na dbaniu o wzajemne relacje, negatywne emocje jakie czasami się pojawiają się między nami, nie stwarzają większych konfliktów, a każdy kto ma nastolatka w domu wie, że jest to bezcenne.
Weź udział w weekendzie Outback i napisz nowy rozdział w historii swojej Rodziny
Zarejestruj sięOutback - moja głusza.
Nie jestem zwolennikiem programów, które kończą się z ostatnim dniem uczestnictwa, a w pamięci uczestników gasną prędzej czy później pozostawiając tylko pył wspomnienia przeszłości;
Nie jestem zwolennikiem manipulacji, która wydaje się być nieodzownym wyposażeniem jakże wielu mentorów;
W taki sposób myślałem, patrzyłem i wypowiadałem się na temat ów zjawiska, zwanego Outback. Pewno nadal byłbym w tym samym myśleniu i postrzeganiu tego wydarzenia, gdyby nie pewne zdarzenie.
Na marginesie, zauważyłem iż łatwo mi oceniać coś czego nie znam a co tylko etykietuje i klasyfikuje na podstawie dotychczasowego doświadczenia. Mam nadzieję to tylko moja przypadłość, a co za tym idzie pozostawiam to bez większego rozwodzenia się i komentarza.
Co zdarzyło się że po mimo moich NIE, że znalazłem się w miejscu zwanym Outback?
Tak naprawdę nic spektakularnego, chciałem potwierdzić swoją teorie a tym samym moje NIE na temat wspomnianej imprezy. Przy okazji byłby to czas, który mogłem spędzić z moją żoną a tym samym wyjść na przeciw jej oczekiwaniom. Czyli jak mawiają Anglicy „kill two (three) birds with one stone” lub nasi górale „upiec dwie (trzy) pieczenie na jednym ogniu”.
Tak więc znalazłem się w tej głuszy [outback] - czyli miejsce odludne, niezamieszkane; pustkowie, odludzie.
I wcale nie chodzi o to, że byłem tam sam, byłem tam sam na sam w konfrontującej mnie Bożej miłości otoczony przestrzenią, w której relacje nie ingerowały bezpośrednio we mnie, w moje Ja. Byłem wsród ludzi, różnych jak i ja sam. Niosących walizki życiowe tak różne, tak inne od moich, czasem podobne. Większe, mniejsze. Pełne tych dobrych wspomnień i tych złych. Pomimo tego mogłem być sobą. Ja Grzegorz, bez zbędnej etykiety byłem sobą. Byłem akceptowany i akceptowałem. Byłem kochany i kochałem tych, którzy mnie otaczali.
Byłem bezpieczny.
I najważniejsze byłem tam z moją żoną. Jechałem tam z Gabrysią z postawą w sercu, którą streszcza się w cytacie z filmu Rejs :„Panowie pozwolą moja żona Gabriela”.
A wracałem z przyjacielem życia - moją Gabrysią. Zrozumiałem że prawdziwy skarb jest w zasięgu moich ramion, każdego dnia jest blisko mnie abym mógł służyć jej i rozkoszować się jej radością, uśmiechem i obecnością.
Nasz "Outback" był w 2016 r. - najcudowniejszy weekend jaki mogliśmy spędzić ze sobą :)
Chociaż trafiliśmy tutaj w najgorszym momencie, bo po pierwszej sprawie rozwodowej, skłóceni, rozgoryczeni, gdzie nasi adwokaci właściwie dzielili już nasz dorobek ...
Ale w tym magicznym miejscu, gdzie Pan Bóg dotykał naszych serc działy się rzeczy patrząc ludzkim okiem niemożliwe ... Zaczynał burzyć mury, które nastawialiśmy przez 26 lat naszego małżeństwa ...
Rozpalał na nowo naszą MIŁOŚĆ :)
Zaczęliśmy patrzeć na siebie nie jak na wroga, tylko jak na przyjaciela !!! Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, być otwartym na siebie !!!
Dziś jesteśmy wdzięczni za ten weekend, który ocalił nasze małżeństwo, ale również całkowicie odmienił nasze życie !!!
Pokazał nam drogę, którą chcemy kroczyć przez resztę życia, pokazał nam wartości na które chcemy stawiać i relacje o które chcemy zabiegać !!! Co nie jest łatwe w dzisiejszym świecie.
A to wszystko jest możliwe, gdy budujemy to na Bożym fundamencie !!!